Grześ jest nastolatkiem, uczy się w trzeciej klasie jednego z warszawskich liceów. Interesuje się formami wizualnymi, filmem. Na przełomie kwietnia i maja wziął udział w polsko-niemieckim projekcie „Zielnik Pileckiego”, który we współpracy z Instytutem Pileckiego w Berlinie zrealizowała Dorożkarnia. Zapraszamy do przeczytania fragmentu osobistej refleksji Grzegorza.
Do Berlina pojechałem w czternastoosobowej grupie młodzieży warszawskiej. Wcześniej nie znaliśmy się. Do wyjazdu najbardziej przekonało mnie spotkanie z organizatorami i sposób, w jaki został przedstawiony program. Nie brzmiało to jak przykład typowej szkolnej wycieczki historycznej. W grupie niemieckiej było więcej osób, ale była to młodzież szkolna z jednej klasy, my byliśmy zebrani wokół konkretnego projektu.
Myślę, że najważniejsza wartość tego projektu to konteksty i różne formy tego jak pracowaliśmy, jak się uczyliśmy, jak spędzaliśmy czas wolny i jak to łączyło się ze sobą. Każdy z punktów programu był ważny. Dla mnie niezwykłym miejscem okazał się monument upamiętniający pomordowanych w Auschwitz. Abstrakcyjna rzeźba, która zajmuje dużo miejsca miała na mnie bardzo mocny i wyraźny wpływ poprzez sposób i poziom ciszy, jaki niesie ze sobą to miejsce i to jak zmienia otoczenie. To dzieło nie jest drastyczne. Dla mnie to dzieło jest na granicy performance, który trochę dzieje się na naszych oczach, dzieło w pewien sposób zaatakowało przestrzeń, a choć nie wydarzyło się tam nic szczególnego, miejsce skłania do zadumy. To jest coś, co doceniłem w tym monumencie i czego w Polsce nie widziałem, czyli abstrakcyjny sposób ujęcia trudnego historycznego wydarzenia.
W Berlinie byliśmy poddawani bardzo różnym próbom. Odwiedziliśmy Muzeum Topografii Terroru, poznaliśmy też miejsce, w którym zapadła decyzja o tzw. „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”.
We współczesnym świecie, w którym mamy natłok informacji i dużo czasu spędzamy w przestrzeniach cyfrowych taki projekt ma ogromną wartość. Sam fakt uczestnictwa, możliwość dzielenia się naszymi refleksjami, poświęcanie temu czasu, dzielenie się emocjami, które nie muszą być odkrywcze, ale są szczere – może być faktycznym źródłem do zrozumienia tego, co naprawdę się dzieje. Zupełnie inną rzeczą jest biernie czytać informacje w necie. Wartością jest spotkanie z innymi osobami w naszym wieku i rozmowa we wspólnym gronie. Okazje do tego mieliśmy przy różnych bardzo ciekawych ćwiczeniach czy grach. To uporządkowało nam wiedzę historyczną, która między grupą niemiecką a grupą polską jest różna i to też była forma dialogu między nami. Ważnym elementem tego wyjazdu była współpraca polsko-niemiecka oraz to, co nas łączy. Nawet jeśli się nie znamy, to mamy wspólną przeszłość, ale niekoniecznie musimy ją rozumieć lub poświęcać jej tyle czasu, na ile mogłaby zasługiwać. Musimy odnieść się do trudnej przeszłości naszych krajów. To nauczyło nas jak ważne jest rozmawianie o takich sprawach, żeby taka historia nie mogła się powtórzyć.
Współczesną młodzież historia II wojny światowej może w ogóle nie interesować, mogą o niej wiedzieć mało, ale uważam że siłą takich projektów jest to, że każda i każdy z nas wyniósł bardzo wiele, a to co wynieśliśmy już z nami zostanie.
Nie każdy był w Berlinie. Jest tam wiele miejsc związanych z przeszłością i jest to dużo lepszy sposób mówienia o historii do młodych ludzi. Byłem na Majdanku, na Pawiaku, w wielu miejscach, które niosą ze sobą można powiedzieć traumę historyczną, ale to było zawsze tylko oprowadzanie. W Berlinie mogliśmy usiąść razem w kole i po prostu wymienić się emocjami.
Postać Pileckiego nie była mi znana. To znaczy nazwisko znałem, ale jego historii nie. Ostatnio szedłem koło więzienia na Rakowieckiej i zobaczyłem wielki plakat z wywieszonymi bohaterami, w tym Pileckiego, który został tam zamordowany. Widziałem spektakl (w ramach projektu powstał spektakl pt. „Zielnik Pileckiego”), w którym została pokazana ta wrażliwsza strona Pileckiego i pomyślałem, że wielu historii nie znamy od tej strony. Przecież każda z tych osób była kiedyś wrażliwym człowiekiem, a tworzenie kultu wokół tych postaci tę drugą stronę zaciera. No i właśnie to było najlepsze, moim zdaniem punkt kulminacyjny, takie przełamanie. Wiele osób podczas samego spektaklu się wzruszyło, co mnie absolutnie nie dziwi i sam przeżyłem to podobnie. To był zupełny zwrot w inną stronę i skontrastowanie świadomości historycznej z wrażliwością artystyczną. Moim zdaniem poprzez taki spektakl mamy okazję zobaczyć Pileckiego naprawdę. Bazuje on na faktach, a w postać Pileckiego jest włożona wrażliwość aktorów, reżyserów. To są nasze emocje teraz, a nie to co było kiedyś. Dla mnie to jest takie lustro, w którym możemy na nowo odbijać te emocje, jeszcze raz przyjrzeć się temu, co kiedyś przeżyli inni ludzie, bo to jest też nasza historia.
Ten projekt to niewątpliwie pomysł na zachęcenie młodzieży do poznawania historii w inny niż na lekcjach, myślę że ciekawszy sposób. We wspólnej pracy odkryliśmy coś, czego się nie spodziewaliśmy. I to wcale nie było, ale też nie miało być komfortowe, lekkie, ważne jest to, co z tego wynieśliśmy.
Grupa polska była dość spójna. Świadomość historyczna była wśród nas dość wysoka, co jest zapewne wynikiem nauczania, ale też wycieczek, w których w szkole uczestniczymy. W grupie niemieckiej zauważyłem kilka osób bardziej wrażliwych na historię, które same z siebie były tym zainteresowane. Ciężko jest mi ocenić to na ile coś się zmieniło podczas warsztatów w grupie niemieckiej. Oni byli wycieczką szkolną, my byliśmy grupą zebraną wokół konkretnego projektu, a nie formatem szkolnym. Miałem wrażenie, że uczestnicy z Niemiec mniej odczuwali sam projekt, być może związane to było z mniejszą wiedzą historyczną, ale najważniejsze jest to jak ta historia będzie się im kojarzyć w przyszłości. To tworzy takie konteksty, że kiedy w przyszłości w ich i naszym życiu pojawi się na przykład temat terroru, to będzie się już prosto kojarzył z Muzeum Topografii Terroru. Tego już nie da się „odzobaczyć”, to jest siła skojarzeń.
Grupa polska była bardzo zgrana. Nie miałem intencji zobaczenia konkretnych miejsc. Bardzo pomocne osoby z samego Instytutu Pileckiego w Berlinie, które chciały z nami spędzać czas i to było bardzo miłe. Energia samego Berlina i taka większa spontaniczność w jego odkrywaniu przez nas samych też były bardzo nam potrzebne do odnalezienia się w projekcie.
W Berlinie byliśmy kilka dni, jednak nie czas trwania tego projektu był ważny, ale to co zobaczyliśmy i czego doświadczyliśmy. Wszystko co się wydarzyło było wartościowe, ale nie chcę mówić, że to było łatwe. Wykonaliśmy pracę, ale po coś. Historia w ogóle jawi się nam trochę zamglona – na przykład II wojna światowa, Pilecki – jest za taką szybą troszeczkę, a tego typu działania tę mgłę rozwiewają.
Spektakl „Zielnik Pileckiego” będzie można zobaczyć w Dorożkarni 29 czerwca o godzinie 20.00. Wejściówki do pobrania na stronie.
Projekt zrealizowany dzięki wsparciu finansowemu: Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz Deutsch-Polnisches Jugendwerk Polsko-Niemiecka Współpraca Młodzieży w partnerstwie z Instytutem Pileckiego w Berlinie.